[chrzescijanie] A teraz pojedź do niego i mu to powiedz!

Webservant webservant w kdm.pl
Pią, 19 Maj 2006, 10:29:33 CEST


----- Original Message ----- 
From: "Wojt Stefanowski" <wojt w misjadcn.pl>
Sent: Friday, May 19, 2006 10:23 AM
Subject: Od Wojta Stefanowskiego



A teraz pojedź do niego i mu to powiedz!

Do tego momentu było naprawdę fajnie. Spotkaliśmy się w domu Krystyny i
kilkanaście osób uwielbiało Pana. Niewiele szczegółów pamiętam, bo było to może
dwadzieścia lat temu, ale to spotkanie wryło mi się w pamięć na lata.

Grupa osób dotknięta pragnieniem Boga umawiała się regularnie co tydzień, aby
czytać Pismo Św. i uwielbiać Jezusa. Byliśmy różni, ale wszyscy doświadczyliśmy
jednej rzeczy-głębokiej przemiany życia będącej skutkiem spotkania z Jezusem.
Pewne jest, że gdyby nie Jezus to nigdy byśmy się wspólnie nie spotykali.

Nagle w czasie modlitwy usłyszałem w moim sercu głos: -Chcę uzdrowić żylaki
twojego ojca. Powiedziałem to głośno i opowiedziałem o olbrzymich żylakach
mojego taty. Ponieważ mój tato miał zwyczaj chodzić w domu w krótkich
spodenkach- dobrze znałem ich widok.
-Chwała Panu!-powiedzieli zgromadzeni i dalej modliliśmy się. W pewnej chwili
usłyszałem: -A teraz pojedź do niego i mu to powiedz!
Co, proszę?! Powiedzieć? Gdyby mój tato znał Pana -to co innego. Nie tylko nie
znał Boga, ale nawet wywoływanie tematu w jego obecności było bardzo ryzykowne.
Słowo “Jezus” kojarzyło mu się nieodparcie z niebezpiecznymi sektami. Co innego,
gdyby Jezus go uzdrowił, a ja miałbym tylko powiedzieć komu zawdzięcza
uzdrowienie... Do tego momentu to było naprawdę super spotkanie! Nawet nieźle
wypadłem, bo usłyszałem Boży głos, ale iść do mojego taty?! Chyba powiedziałem
coś w rodzaju: “Pomódlmy się o to, kto powinien zanieść ojcu tą wiadomość.”
Niestety, grupa jednoznacznie, z wielkim entuzjazmem powiedziała mi, że skoro ja
to usłyszałem-powinienem też pójść. Moje uniesienie zniknęło i pojawił się
strach...

Jednak pojechałem do taty i po 15 minutach wiercenia się w pokoju wyrzuciłem z
siebie:
“Słuchaj tato! Jezus chce uzdrowić twoje żylaki”.  Potem błyskawicznie,
tłumacząc się nieporadnie wybiegłem z mieszkania. Na dworze dopadły mnie myśli
pełne niewiary. “Jeżeli on nie zostanie uzdrowiony to klapa na całego.
Skompromitowałeś Jezusa i siebie!”
A jednak cud się wydarzył. Było nim to, że powiedziałem ojcu co miałem
powiedzieć. To musiało być od Boga, bo ja wtedy nie zrobiłbym tego za nic!
Po miesiącu znowu przyjechałem do moich rodziców. Wszedłem do pokoju i
zobaczyłem tatę patrzącego przez okno. Stojąc do mnie tyłem powiedział: -Wiesz
co? Moje żylaki zniknęły! Ale w tym miejscu mnie boli noga!!!
Zobaczyłem gładką skórę na nodze taty. Przypominające dwu centymetrowej grubości
mózg żylaki zniknęły! Zatkało mnie. To był drugi cud!

Po jakimś czasie rozmawiałem z lekarzem. Opowiedziałem mu historię taty i
zapytałem, czy to możliwe, że noga wchłonęła jakoś plątaninę żył. Lekarz
odpowiedział, że istnieje tylko jeden sposób na usunięcie czegoś
takiego-operacja. Innej możliwości nie ma.
Jakiś czas potem, w czasie stypy na pogrzebie mojego dziadka, zgromadzona przy
stole rodzina zapytała mnie o to, co stało się z nogą mojego ojca. Ku ich
zdziwieniu odpowiedziałem krótko: -Uzdrowił go Jezus.

Będąc w mieszkaniu Krystyny byłem otoczony ludźmi pełnymi Ducha. Zajmowaliśmy
się wielbieniem Bożego Syna. Pragnęliśmy słuchać Pana. Wykazałem troszeczkę
posłuszeństwa. Wydarzył się CUD i mogłem świadczyć o kochającym Ojcu!

Duch Święty znowu nas zaskoczył!

-- 
Pozdrowienia,
 Wojt Stefanowski
www.misjadcn.pl





Więcej informacji o liście dyskusyjnej Wspolnota