[chrzescijanie] Fwd: Dlaczego. . . ?
Piotr Zaremba
zaremba w poznajpana.org
Wto, 4 Lip 2006, 12:49:58 CEST
------- Forwarded message -------
From: "Subskrypcja PoznajPana" <pzaremba w kki.pl>
W podobnym duchu, co poprzednie posty następny artykuł na temat
ewangelizacji i wspólczesnego chrześcijaństwa. Dokładnie te same teksty
słyszę z kazalinicy u nas, jak to nie ma prześladowań . . .
WErsja wygodniejsza do czytania :
http://www.poznajpana.org/articlebody.asp?id=967
_____________________________________________________________
DLACZEGO nie jesteśmy PRZEŚLADOWANI?
Dlaczego świat nie nienawidzi nas?
Jesse Morrell.
Prześladowania za głoszenie...
"Nie mamy prześladowań tutaj w Ameryce". Te słowa są dziś wypowiadane z
ust wielu chrześcijan. Słyszałem jak ludzie mówili coś takiego: "Straszne
prześladowania są w innych krajach, lecz tutaj, w Ameryce, mamy wolność i
prawa, która zapewniają nam bezpieczeństwo". Pewny jestem, że nieraz to
sam słyszałeś. O ile prawdą jest, że w innych krajach są ogromne
prześladowania to nie jest prawdą to, że w Ameryce nie mamy prześladowań z
powodu "wolności" i "praw". Wiem, o wielu chrześcijanach, którzy są
prześladowani, aż do wtrącenia do więzienia włącznie za nic więcej jak
tyko głoszenie ewangelii. Brak biblijnych prześladowań we współczesnej
Ameryce jest bezpośrednio związana z brakiem biblijnego głoszenia.
Kiedy chrześcijanin spada z łóżka o północy to może oskarżać diabła i
nazywać to walką duchową. Jeśli idąc chodnikiem uderzy się w duży palec u
nogi, może to nazywać "atakiem przeciwnika", lecz prawda jest taka, że
diabeł nie jest zainteresowany, ani nawet nie zwraca uwagi na wielu
członków kościoła. To pycha powoduje, że wielu z nas wierzy, że diabeł
staje przeciwko nim. Jeśli nie uderzymy diabła silnie to i on nas nie
uderzy mocno. Czy rzeczywiście wierzymy w to, że diabeł zwraca na nas
uwagę, lub że jesteśmy znani w piekle, jeśli po prostu trzymamy się siebie
i siedzimy zamknięci w naszych "kościelnych" budynkach. Jeśli na nasze
świadczenie składa się okazjonalny, przyjacielski akt dobroczynności,
dlaczego by diabeł miał nas prześladować? Przecież on dobrze wie, że
"wiara płynie ze słuchania"? (Rz. 10:1). Za dużo jest mowy o bronieniu się
przed przeciwnikiem, a za mało o tym, aby diabeł sam musiał bronić się
przed nami.
Jedynymi prześladowanymi chrześcijanami będą chrześcijanie głoszący
ewangelię, ci, którzy wołają do świata: "oczyśćcie swoje ręce, grzesznicy,
i serca ludzie o rozdwojonej duszy" (Jk. 4). Najwięcej jest kąsany jest
ten, kto trzęsie ulem, a ten kto zakłóca spokój kopca mrówek ognistych
(pierwotnie odmiana występująca w Płd. Afryce), bardzo szybko dowie się,
dlaczego tak zostały nazwane. Diabeł jest całkowicie pochłonięty
prowadzeniem spętanych grzeszników do piekła, lecz jeśli tylko zbliżysz
się z obcęgami do ich kajdan, aby uwolnić więźniów, dowiesz się szybko, że
głoszący chrześcijanin jest prześladowanym chrześcijaninem. "I zobaczyłem
dusze tych, którzy zostali ścięci ZA TO, że składali świadectwo o Jezusie
i głosili Słowo Boże" (Obj. 20:4). Przyczyną tego, że są tak wielkie
prześladowania naszych braci i sióstr, którzy aktualnie głoszą ewangelię w
Azji, jest to, że świadczą oni zgubionym o przemieniającej życie mocy
Jezusa Chrystusa i głoszą Słowo Boże. A ponieważ wielu tutaj, w Ameryce,
nie głosi tak jak głosi się w Azji, to nie mamy udziału "w Jego
cierpieniach", tak jak ci w Azji.
Choć może nam się wydawać, że wypełniamy nasz chrześcijański obowiązek,
gdy wiernie chodzimy na niedzielne nabożeństwa w naszym lokalnym kościele,
to chciałbym powiedzieć, że bardzo się mylimy. Chrystus nie powiedział,
"idźcie za mną, a ja sprawię, że będziecie chodzić do kościoła". Świat
nigdy się nie zmieni przez chodzenie do kościoła. To dlatego Chrystus
powiedział: "chodź za mną, a ja uczynię cię rybakiem ludzi" (Mt. 4:19).
Chrystus przyszedł, aby szukać i zbawić zgubionych; zatem ci, którzy idą w
Jego ślady, czynią podobnie. Jeśli chcesz zobaczyć czy ktoś jest
prawdziwym uczniem Chrystusa, przyjrzyj się temu, jak świadczy a to pokaże
ci, jak blisko idzie za Panem i jak bardzo wierzy Słowu Bożemu.
Jedno z pierwszych doświadczeń, jakie miałem, gdy zacząłem świadczyć
nastąpiło wkrótce po moim nawróceniu. Zostałem wyklęty z biblijnego
studium, ponieważ widzieli, że rozdawałem traktaty ewangelizacyjne
zgubionym. Powiedzieli mi: "nie chcemy, żebyś psuł dobre imię studium
biblijnego". A jednak Chrystus "wyprał się samego siebie" (Flp. 2:7). W
którymś momencie jeszcze jeden członek studium biblijnego rozdawał wraz ze
mną traktaty, lecz gdy informacja o tym przyniosła wyrzuty świata, wkrótce
zostało to zarzucone. Gdy statek naszej dobrej reputacji zaczyna tonąć,
człowiek gotów jest wyrzucić z niego wszystko i wszystkich, aby tylko
utrzymał się dalej. Jeśli chcesz zmienić świat odrzuć swoją reputację i
jeśli chcesz być żołnierzem Krzyża i prowadzić wojnę o zdobycie dusz
ludzkich, niech ci nawet przez myśl nie przejdzie przyłączanie się do
Chrześcijańskiego Klubu. Żołnierze nigdy nie pasowali do zwykłych członków
Klubu. Dopóki trzymamy się naszej reputacji i nie próbujemy "zrujnować
naszego własnego imienia" w świecie, nigdy nie zmienimy świata jak to
zrobił nowotestamentowy kościół. Będziemy przynosić wstyd imieniu
Chrystusa jeśli pozwolimy na to, aby strach przed ludźmi był większy niż
nasza bojaźń Boża. Wielu spośród nas nie przeszkadzało by, gdyby mówiono o
nas, że: "o wierze waszej mówi się po całym świecie" jak to było z
Kościołem NT, lecz z pewnością nie chcielibyśmy słyszeć o sobie, jak też
mówiono wtedy: "sekta, której się wszędzie sprzeciwiają" (Dz. 28:22).
Jeśli robimy to, co robił nowotestamentowy kościół i mówimy: "o grzechu,
wstrzemięźliwości i nadchodzącym sądzie (Dz. 24:25), to będziemy przeżywać
to samo, co pierwszy kościół: prześladowania i zbawienie dusz.
Jeśli nasza służba nie jest służbą typu nowotestamentowego
to nie jest służbą w ogóle.
Wielu chrześcijan jak tylko poczuje nosem najdrobniejszy nawet zapach
trudności czy nawet lekki smrodek prześladowań, ucieka w przerażeniu i
strachu, zamiast maszerować do przodu w bożej odwadze i pełnym pokoju
przekonaniu, że Chrystus jest z nami zawsze, nawet wewnątrz ognistego
pieca. Musimy pamiętać o tym, że gdy stajemy twarzą w twarz z
prześladowaniami i oko w oko z uciskiem, Chrystus pomoże nam w tych
trudnościach i da pokój w tym czasie. Gdy jesteśmy zmuszani na kompromisu
tam, gdzie nie może być mowy o kompromisie; do wyrzeczenia się tego, czego
wyrzec się nie wolno; gdy jesteśmy zmuszeni do posłuszeństwa władzy
ludzkiej, zamiast Bożej; to święty bunt i pobożne nieposłuszeństwo są nie
tylko konieczne w tej wojnie lecz są naszym jedynym wyborem wobec tych
niedorzecznych żądań. Kaznodzieje mówią mi: "Władze usiłują uciszyć moje
publiczne przesłanie, czy powinienem słuchać Boga czy ludzi?" Mówię im,
że, jeśli chcą otrzymać szczerą odpowiedź, niech zapytają dusz w piekle,
co one o tym myślą a otrzymają pewną odpowiedź.
Pierwsi kaznodzieje metodystów, gdy głosili ewangelię w publicznych
miejscach byli bardzo poważnie prześladowani, lecz zamiast uciekać
maszerowali ku chwalebnemu zwycięstwu. Ci mężczyźni przewrócili świat do
góry nogami, a świat usiłował odwrócić go z powrotem. John S.Simon
opowiada nam taką historię: Gdyby metodyzm nie miał kontaktu z tłumami,
nigdy nie zdobyłby tej części Anglików, którzy najbardziej potrzebowali
zbawienia. "Religijne socjety" zamknięte w swoich pokojach, nigdy nie
zreformowałyby kraju. Konieczne było, aby powstała rasa bohaterskich
mężów, których stać było na odwagę konfrontacji z najdzikszymi i
najbardziej brutalnymi ludźmi, aby powiedzieć im o znaczeniu grzechu,
wskazać na krzyż Chrystusa i Tron Sądu. Ustawiczne napady tłumu na
metodystycznych kaznodziei pokazywały, że zdobyli masy. Z pierwszorzędną
odwagą, rzadko porównywaną do pól bitewnych ci kaznodzieje stale i wciąż
uderzali w te miejsca, z których byli wyrzucani przemocą, aż do chwili,
gdy ich wytrwałość stępił antagonizm ich napastników. Wtedy, z tego
niegdyś rozwścieczonego tłumu, zbierali się mężczyźni i kobiety, których
serc dotknął Pan".
Podobnie jak metodyści, członkowie Armii Zbawienia napotkali na biblijne
prześladowania za swoje biblijne głoszenie. W pełnych chwały dniach Armii
Zbawienia w czasie zgromadzeń na otwartym powietrzu musieli przejść przez
liczne boje po to, aby wygrać wojnę. Winkie Pratney mówi nam: "Byli
wiązani, bici pięściami, kopani, opluwani, obrzucani płonącą siarką i
ostrzeliwani ze statków, a całe gangi liczące setki a nawet tysiące
członków napadały na nich, aby powstrzymać tą małą świętą grupę. Lecz
pomimo tego, Armia wchodziło do miasta pokryta błotem, lecz nie
zawstydzona. Klęcząc w centrum miasta, podnosili w górę głosy: "Panie
Jezu, w Imieniu twoim ogłaszamy, że to miasto należy do Boga", po czym
wstawali z kolan i brali je bez względu na okoliczności!"
Również my możemy zmienić ten świat, podobnie jak oni, jeśli będziemy
równie zdeterminowani i oddani.
Widziałem chrześcijan, którzy porzucali to, co nazywam "ewangelizacją
frontową" gdy tylko pojawiły się jakieś prześladowania, myśląc, że zrobili
coś źle. Nic bardziej błędnego. Prześladowania są znakiem tego, że stałeś
się celem mocy ciemności, że jesteś przyczyną zmian dla Królestwa Bożego.
Coś przeraźliwie niewłaściwego jest w naszych służbach jeśli nigdy nie
natykamy się na opór. Czy Chrystus nie powiedział: "i będziecie
znienawidzeni przez wszystkich dla imienia mego"? (Łuk 21:17). Źle
reprezentujemy Jego imię jeśli nie sprowadza dotyka nas to samo, co działo
się z Nim. Głoszenie na otwartym powietrzu nie przyniesie ci chwały ludzi.
Otwarta służba doprowadziła do wywyższenia Jezusa na krzyżu, a nie
wywyższenia wśród podziwu ludzi.
Nawet jeśli trzeba biec pod górę, musimy dokończyć biegu;nawet jeśli
trzeba płynąć pod prąd, musimy trwać! W tempie w jakim ostatnio odbywają
się tutaj w Ameryce sprawy dla ulicznych kaznodziejów wydaje się, że o
wiele więcej amerykanów będzie zmuszonych do rozpoczęcia służby
więziennej, ponieważ dokładnie tam zmierzamy. Nie będę już więcej
zaskoczony tym, że uliczni kaznodzieje są aresztowani, dziwić mnie będzie,
jeśli usłyszę, że ktoś nie został zamknięty. Nigdy nie będę narzekał na te
kilka aresztowań za głoszenie, ani nie będę narzekał, gdy znowu się to
stanie. Nie spodziewam się gorszego traktowania, niż był traktowany Jezus,
mój Pan, i wszyscy wielcy mężowie wiary, którzy szli przed nami. Czyż
głoszenie Jana Chrzciciela nie doprowadziło go do więzienia? Czy głoszenie
Chrystusa nie zaprowadziło Go na krzyż? I.E.Evans napisał: "jeśli ludzie
rzeczywiście zaczynają się bać kogoś z powodu tego, co zwiastuje i usiłują
go uciszyć zabijając go, to znaczy, że zwiastował w potężny sposób".
Tylko wtedy możemy zapłacić cenę za dusze, gdy jesteśmy gotowi zapłacić
koszty cierpienia. Nie ma innego sposobu na podążanie za Chrystusem jak
tylko wziąć swój krzyż. Jakkolwiek bolesne i pełne agonii to jest, to
przypadek Chrystusa jest wystarczająco wiele warty. Leonard Ravenhill
napisał: "Gdy naród wzywa swych pierwszych mężów do walki rodziny są
rozbijane, pełne słodyczy serca przekazują sobie pożegnania,
przedsiębiorstwa są dostosowywane na potrzeby wojennej produkcji,
reglamentacja i niewygoda są akceptowane wszystko dla wojny. Czy możemy
zrobić mniej dla największej walki, której ten świat poza krzyżem nigdy
nie widział owego oblężenia świętości, czystości i duchowości na koniec
czasów?
Kiedyś głosiłem do szydzącego tłumu grzeszników na błoniach w Connecticut.
Pamiętam szczególnie jednego wyjątkowo wściekłego mężczyznę. Był w gorszym
stanie niż jego kolega, który już groził, że mnie pobije i wybije mi zęby.
Był tak wściekły, że nie mogąc już dłużej znieść mojego głoszenia,
przedzierał się do tyłu. Wkrótce potem znowu wrócił, lecz tym razem
zobaczyłem na jego twarzy zmianę, gdy powiedziałem: "Zapewniam was, że
jeśli się nie narodzicie na nowo, nie możecie oglądać królestwa Bożego"
(Jn.3:3). Zamiast okazać swą zwykłą jadowitość, powiedział - wierzę ku
jego samego zdumieniu - że wierzy, że to prawda. Duch Święty dopadł go
potwierdzając Słowo Boże w jego sercu. Bez dalszego przerywania skończyłem
moje przesłanie, a on stał i słuchał każdego słowa. Gdy skończyłem
podszedł do mnie, przeprosił mnie za swoje głupie zachowanie. Gdy
rozmawiałem z nim o jego duszy, pojawiło się w jego oczach poważne
przekonanie. Powiedział, że musi załatwić swoje sprawy przed Panem,
zwrócił się do swojego przyjaciela i powiedział: "Mam już tego wszystkiego
dosyć, mam dość!" mając na myśli grzech. Zapewnił mnie, że zamierza szukać
Boga, pokutować ze swoich grzechów i zacząć czytać Biblię, którą już miał.
Zazwyczaj ci, którzy najbardziej ci się sprzeciwiają, najbardziej są
dotykani.
Prawdą jest, że zawsze publiczne głoszenie ewangelii wiązało się z wielkim
oporem i będzie nadal wielki w naszych czasach, lecz odpłata dusz zawsze
będzie tego warta. George Whitefield, który był kaznodzieją ulicznym,
który rozpalił pierwsze Wielkie Przebudzenie Ameryki, usiłował dzielić się
tą prawdą ze swoim pokoleniem, a być może nasze pokolenie usłyszy te słowa
głośno i wyraźnie. Arnold Dallimore pisze o Whitefield'zie: "On pobudzał
wszystkich kaznodziejów, żeby nie byli zadowoleni z niedzielnego
głoszenia, lecz aby robili to w ciągu tygodnia, aby głosili na otwartym
powietrzu i nie ograniczali się do swoich parafian, lecz szli wszędzie,
gdziekolwiek znajdują się stracone dusze i głosili im łaskę Bożą. Takie
działania, zapewniał ich, wywołają opozycję władz i nienawiść świata, lecz
będą również świadczyć o błogosławieństwie Bożym". Whitefield zbyt dobrze
wiedział, co to znaczy opozycja władz i nienawiść świata, lecz był również
mężem, który był świadkiem wielkiego Bożego błogosławieństwa, prowadząc
tysiące zdesperowanych, straconych dusz do rzek Życia po oczyszczenie!
Whitefield grzmiał Słowem Bożym, aby zbudzić mężów z ich głębokiego snu,
ściągnąć ich z wygodnych łóżek grzechu. Potrzebujemy dzisiaj takich mężów
jak on, którzy będą jak irytujące budziki wzywać ludzi do powstania i
udania się pod zimny prysznic pokuty.
Po Whitefield'zie, nadszedł młody człowiek, który sprowadził ewangelię do
miejsca, do którego ona należy. Również i on doświadczył taranów świata i
błogosławieństwa Bożego. Tym młodym człowiekiem był William Booth,
założyciel Armii Zbawienia. Ponieważ biedni bardzo rzadko chodzą do
Kościoła postanowił on zanieść ewangelię biednym.
I oto jesteśmy już w naszych, dzisiejszych czasach, gdzie miliony dusz
buntują się przeciwko Bogu i znajdują się na równi pochyłej do piekła.
Diabeł walczy o ich wieczność. Oto jesteśmy więc w naszych czasach, gdy
wielu z pośród nas ukrywa się przed światem w kościelnych pomieszczeniach,
podczas gdy świat wokół nas ginie. Raczej wolimy nie głosić, ponieważ jest
to tak niewygodne, tak niezręczne. Lecz powiedz mi coś: Czy krzyż był
wygodny dla Chrystusa? Jak wiele dusz ginie z powodu wygody i komfortu
jaki zachowujesz?
Jeśli głosisz prawdę, całą prawdę i tylko prawdę, będziesz źle traktowany,
niezrozumiany, a słowa twoje przeinaczane. Jeśli zamierzasz stanąć za
Chrystusem, spodziewaj się tego, że świat będzie starał się wepchnąć cię z
powrotem do dziury. Spodziewaj się tego, że będziesz musiał zanieść krzyż
na górę Kalwarii, aby być tam ukrzyżowanym, lecz musisz pokonać wszelkie
trudności na rzecz ewangelii życia wiecznego. Zbyt wielu mamy delikatnych
mężczyzn, a zbyt nieliczni są strażnicy, którzy dmą w trąbę ogłaszając:
"uciekajcie przed nadchodzącym gniewem" (Łuk 3:7). Jeśli pokonamy wszelkie
przeciwności i będziemy głosić ewangelię bez względu na to, co się dzieje,
również i my możemy być naocznymi świadkami cudu nowych narodzin
zgubionych.
Z listy subskrypcyjnej:
REVIVAL SUPERSITE - http://www.revivalschool.com
-----------------------------------
Strona z najnowszymi artykułami:
http://www.tinyurl.com/ecu7a
--
_______________________________________________
Moje strony to: www.poznajpana.org
Więcej informacji o liście dyskusyjnej Wspolnota